poniedziałek, 9 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 4

Nie byłem pewny czy położyć się obok niej czy iść do salonu na niewygodną, starą kanape. Przez kilka minut toczyłem bitwę w myślach. Wypadło na to, że zdjąłem koszulkę i położyłem się obok niej. Jej włosy pięknie pachniały nie mogąc się powstrzymać objąłem ją i zamknąłem przestrzeń między nami. Tak zasnąłem. 
*POV ZAYN*
- Wstawać śpiochy! Zrobiłam śniadanie.- obudziły mnie krzyki Demi. Tak mi się zdaję bo w końcu mam zamknięte oczy. Otworzyłem lekko jedno oko i zobaczyłem Dem wpatrującą się w nas  z wielkimi oczami.Po chwili podparła się rękami, szybko zamknąłem oko.
- Zayn! Wiem, że nie śpisz...- westchnąłem zrezygnowany i otworzyłem oczy. Spostrzegłem Perrie leżącą na moim torsie. Demi podniosła jedną brew, ale zrobiła to tak śmiesznie, że zacząłem się trząść ze śmiechu, przez co obudziłem Perrie. Gdy spostrzegła gdzie leży, chyba trochę się zmieszała bo się podniosła z lekkim rumieńcem na twarzy. 
- To jak się wam spało, gołąbeczki...?- spytała z wyraźnym rozbawieniem.
- Dobrze- odpowiedzieliśmy jednocześnie. Spojrzałem na blondynkę i złapaliśmy kontakt wzrokowy. 
Była dość zmieszana i zawstydzona, ale jej oczy się zabłysnęły. Uśmiechnąłem się do niej.
- No to co masz dla nas siostrzyczko?- zmieniłem niezręczny temat. Spojrzałem na nią, niosła napchane jedzeniem talerze i sok w dzbanku. 
- Mam nadzieję, że wam zasmakuje.- powiedziała moja siostra. Usiedliśmy przy stole. Siedziałem na przeciwko blondynki i obok Dem.
- O!... Czy to jakieś święto? Zrobiłaś kanapki i na dodatek pyszne...- powiedziałem z pełną buzią.
- Umm. Przyznaj się co zrobiłaś z moją przyjaciółką. To jest przepyszne.- dla odmiany powiedziała Perr. 
- Dzięki, ale to zwykłe kanapki.- powiedziała.- a zrobiłam je, żeby było wam miło no i w końcu jestem kelnerką więc powinnam umieć obsługiwać się kuchnią.- wyjaśniła. Gdy skończyliśmy jeść odstawiłem naczynia do zmywarki, wyręczając przy tym dziewczyny. 
- Dem, pożyczyłabyś mi jakieś ciuchy?- spytała Perrie.
- Jasne- powiedziała i poszły do pokoju. 
*POV DEMI*
Weszłyśmy do mojego pokoju, który cały był w kolorach beżu i brzoskwini. Otworzyłam szafę i podałam przyjaciółce dżinsy i kolorową koszulkę i bluzę. Gdy wyszła ubrana z łazienki turlałam się ze śmiechu po podłodze. Dżinsy były za ciasne i sięgały jej do połowy łydek, a o bluzie lepiej nie wspomnieć. 
- No co?- spytała jakby nie widziała siebie w lustrze. Po chwili wpadłam na genialny pomysł. Wbiegłam do Zayn'a pokoju i wzięłam zwykłą koszulkę i moje legginsy, które były na mnie za duże. Wróciłam do niej z zestawem.
Spojrzała na mnie jakby pierwszy raz widziała ubrania.
- Dem...ja nie...on mi przecież nie pozwolił.- jąkała się.
- Oh, no przystań już gadać i się przebierz.- powiedziałam.- Jak chcesz to możesz pożyczyć od mnie kosmetyki!- krzyknęłam z pokoju. Gdy Perr przyszła z powrotem uśmiechnęłam się.
- Wow! Na tobie dużo lepiej wyglądają.- zarumieniła się gdy to powiedziałam. I w tym momencie wszedł Zaza.
- Ej... a pukać to nie umiesz.- zganiłam go.
- Chciałem ci tylko powiedzieć... Wow!- przerwał na widok Perrie.- Czy to moja bluzka?- zapytał na co stała się jeszcze bardziej czerwona. 
-Tak. Demi, powiedziała, że mogę ją ubrać. Ale jeśli coś to mogę ją...
-Zostaw ją sobie. Wyglądasz ślicznie.- powiedział jej Zayn.- To ja już pójdę muszę załatwić coś na mieście.- powiedział i cmoknął mnie w policzek. 
- Ok. My dzisiaj idziemy na zakupy, żeby mieć w co się ubrać na jutro.- powiedziłam
- A co jest jutro?- zapytała Perr.
- Jutro wybierają półfinałową czterdziestkę. - wyjaśniłam.
- A ty oczywiście pójdziesz z nami.- dokończył, zwracając się do mojej przyjaciółki. 
- A kto powiedział, że się zgodzę?- spytała z uśmiechem na twarzy.
- Eee... no ja- powiedział z uśmiechem - Perrie Edwards czy uczynisz mi zaszczyt i pójdziesz z nami jutro do studia ?- spytał Zayn.
- Oczywiście.- powiedziała i zrobiła ukłon w jego stronę. To wyglądało komicznie. Po chwili wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem. Pocałował ją w policzek na co spłonęła rumieńcem, a mnie przytulił i szepnął mi do ucha.
- Kocham cię, Dem.
- Ja ciebie też Zayn.- odszepnęłam, gdy brat wyszedł z domu.
- Aww...jakie z was słodkie rodzeństwo. Mogę się o coś spytać?- popatrzyła na mnie niepewnie.
- Jasne
- Czemu nie mieszkacie z rodzicami?- O nie. Wiedziałam, że ten dzień kiedyś nadejdzie i będę jej musiała powiedzieć. Nie chce powracac do tego wszystkiego, ale to jest moja przyjaciółka i musi to wiedziec. Uznałam, że Zayn powie jej to w odpowiedniej chwili.
- Ymm...może spytasz się Zayn'a jak przyjdzie?- zaproponowałam. Proszę zgódź się, proszę.
- Ok.- powiedziała. Dzięki ci Boże, że nie muszę jej tego mówic. Na razie. - To idziemy na te zakupy?- zmieniła temat.
- No pewnie.
***
Z Perrie nie da się nudzic. Naprawdę ciesze się, że mam taką przyjaciółkę jak ona.
- Dem, przymierz jeszcze tą- podała mi zieloną sukienkę, która była ścięta w talii. Przymierzyłam ją i już byłam pewna-kupuję własnie tą. Leżała na mnie idealnie. Wyszłam zza kurtyny i przeszłam jak modelka oczywiście potykając się o nasze torby z zakupami.
- Dem, ona jest boska! - wykrzyknęła Perrie - Bierzemy ją, a do tego masz to- podała mi czarne szpilki. Przecież ja się w nich zabiję. Wolę zwykłe trampki, wyglądają na moich stopach dobrze a poza tym są wygodne. Jednak gdy założyłam wysokie buty  czułam się w nich całkiem dobrze. Powinnam podziękowac blondynce ,bo rzeczywiście idealnie leżą mi na nogach i pasują do sukienki. 

Perr miała białą sukienkę z beżowym paskiem w talii. Jak zwykle wyglądała ślicznie.
- Zayn'owi na pewno się spodoba.- mruknęłam do niej wskazując na sukienkę, którą wybrała.
-Demi.- skarciła mnie wzrokiem na co się zaśmiałam, a następnie dodała.- Naprawdę tak myślisz?
- Jasne! Bierzemy ją.- zapłaciłyśmy za swoje zakupy.  W drodze powrotnej wstąpiłyśmy do Starbuksa na kawę. Umówiłyśmy się, że jutro przyjedzie do mnie i razem się uszykujemy. Gdy skończyłyśmy nasze kawy postanowiłam iśc do domu na pieszo. Byłam jakość w połowie drogi kiedy usłyszałam głos.
- A co taka panienka sama tutaj robi?- przemówił. No nie. Idź przed siebie Dem. Nie obracaj się w tamta stronę. Postanowiłam iść szybciej, lecz był szybszy. Złapał mnie za rękę. Cuchnęło od niego alkoholem i papierosami. Przyparł mnie do jednej z ścian jakiegoś budynku. Nie mogłam nic powiedziec, byłam zaskoczona i się strasznie bałam. Jego ręce błądziły po moim cele gdy chciał włożyc ręce pod moją bluzkę, kopnęłam go z całej siły w krocze. Uciekałam jak najszybciej mogłam, lecz ciężkie zakupy i nie najlepsza kondycja nie pomagały. Gdy odwróciłam się, nie zobaczyłam zwijającego się z bólu człowieka, lecz szeroki i przerażający uśmiech na jego twarzy. Zaczął biec w moją stronę, jak na pijanego typa był całkiem szybki. Przez chwilę nie uwagi wleciałam na kogoś. Spojrzałam z niepokojem w górę i ujrzałam twarz, którą tak bardzo chciałam ujrzec.
- Dem?- powiedział Zayn kiedy przylgnęłam do niego.- Co ty tu robisz?- spytał zdziwiony i znowu zobaczyłam tego pijaka. Lecz, gdy ten spojrzał na mojego brata, jego wyraz twarzy zmienił się na przestraszony i niewinny. Odwrócił się na pięcie i wrócił w miejsce naszego nieszczęsnego spotkania. Zayn chwycił moją twarz w obie ręce patrząc mi głęboko w oczy i otarł moje policzki z łez.
- Zrobił ci coś?- zapytał zdenerwowanym głosem. Pokręciłam przecząco głową, nie chciałam go tym wszystkim zamartwiac przecież jutro ma swój wielki dzień.- Czemu po mnie nie zadzwoniłaś?
*POV ZAYN*
- Nie chciałam robic problemu. W końcu to tylko 20 minut drogi.- powiedział. Taa... drogi pełnej pedofili, cpónów i pijaków. Czy ona nie zdaję sobie sprawy, że wszyscy mężczyźni rozbierają ją wzrokiem?!
- Problem? Demi proszę cię nie żartuj.- poprowadziłam nas w kierunku samochodu.- I jak tam poszły zakupy?
- Super. Jak zobaczysz Perr to ci szczęka do ziemi podanie.- uśmiechnęła się na co zawtórowałam jej śmiechem. Wyjąłem z kieszeni papierosa i zapaliłem. Widziałam na sobie jej wzrok. No to się zaczyna.
- Mogę? - spytała Dem. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem. Myślałam o jakimś Zayn niszczysz sobie tym życie nie powinieneś brac tego okropieństwa bla bla bla. Bez słowa dałem jej papierosa. Włożyła go sobie do ust i zaciągnęła się nim. Po chwili zaczęła kaszlec i się duścic dymem. Zaśmiałem się na co zgromiła mnie wzrokiem. 
- Jak ty to możesz palic. To jest świństwo!- wiedziałem, że nie bez kazania się nie obejdzie, po prostu wiedziałem. Gdy dojechaliśmy do domu, każdy poszedł do swojego pokoju. Oboje biliśmy strasznie zmęczeni, a jutro czeka wielki dzień. Na tą myśl od razu się spociłem, a co jeśli się nie dostanę? Wszystkich zawiode ... Odpędziłem od siebie czarne myśli. Odwróciłem się na bok i zasnąłem.

Obudził mnie budzik. Wstałem z łóżka i się wykąpałem. Ubrany patrzyłem na swoje odbicie w lustrze Koleś masz wspaniałą siostra, z którą odbudowałeś życie na nowo. Ciesz się tym. Co z tego, że nie przejdziesz dalej- to nie koniec świata. Koniec byłby wtedy- gdybyś jej nie miał. Wyszedłem już z lekkim uśmiechem na ustach na dół. Pomyślałem, żeby umilic nam dzień zrobię naleśniki, które Dem uwielbia. Po kończeniu smażenia do kuchni weszła moja zaspana księżniczka. Czyli jednak do pracy nie poszła. Nie chciała się spóźnic na eliminacje. Kocham ją.
- I jak tam przed wielkim dniem?- spytała ziewając. Patrzyłem uważnie jak otwiera lodówkę i pije zimne mleko prosto z kartonu. Taki nawyk.
- Jestem dośc podekscytowany i zadowolony, ale mi mogę ukryc, że trochę się obawiam.
- Zaza, jesteś bardzo zdolny. Bez problemu przejdziesz dalej.- przytuliła mnie na pocieszenie. Łatwo ci mówic ty nie będziesz stac na środku sceny i nie będziesz musiała się obawiać że nie przejdziesz dalej i zaiwiedziesz wszystkich. - To w co się ubierasz?
- No w to.- wskazałem na ciuchy, w które bylem już ubrany. Nic nadzwyczajnego czarne rurki i biała koszulka.
- Chyba żartujesz! Gdy przyjdzie Perr zrobimy z ciebie...- przezwał jej dzwonek do drzwi. Pobiegła, aby je otworzyc.  W tym czasie posprzątałem naczynia po śniadaniu. Położyłem się na kanapie w salonie i  włączyłem telewizor. Nie leciało nic ciekawego, wiec gapiłem się w sufit mysląc co się stanie gdy nie przejdę, albo jak bardzo będę szczęśliwy jak przejdę. Spojrzałem na zegarem za niedługo musimy wychodzic. Jak na zawołanie w salonie znalazły się dziewczyny. Na ich widok spadłem z kanapy.I to dosłownie. W sekundzie podniosłem się z podłogi słysząc chichoty dziewczyn.
- Wow... wyglądacie...naprawdę...- szukałem odpowiedniego słowa.- bosko.- dokończyłem na co Perrie i Demi się zaśmiały.
- To jak księciu, poprowadzisz nas do karoty?- zażartowała Perrie.
- Ależ oczywiście.- odpowiedziałem podając im moje obydwie ręce. Perrie usiadła obok mnie, a Dem z tyłu. Podjechaliśmy pod wielki budynek. Wyłączyłem silnik i próbowałem uspokoic oddech. Serce z sekundy na sekundę szybciej biło. Perrie zauważyła moje zdenerwowanie i uścisnęła moją rękę jakby chciała powiedziec :Wszystko będzie dobrze, uwierz w siebie. Powoli się uspokajałem. Wysiadłem z samochodu i otworzyłem im po kolei drzwi.

2 komentarze: